+1
geffer 11 lutego 2014 08:20
Witam wszystkich serdecznie

To moja pierwsza relacja na f4f w związku z czym proszę o wyrozumiałość :)

Zaczynajmy!

Nadchodziło lato, czas poszukiwań wybranego kierunku na wakacje rósł z dnia na dzień. Pewnego dnia w czerwcu, będąc rano w pracy dostrzegłem newsa na f4f o mega - hicie promocji - SWISS : Bombaj za 1080pln !! Na sam początek pomyślałem wow super cena, lecz Indie jako wakacyjny kierunek? Oczywiście z pomocą przyszedł wujek google i ujrzałem na grafikach przepiękne plaże na GOA - wówczas decyzja zapadła. Oczywiście przed zakupem telefon do ukochanej, jak zwykle doznała szoku budząc się rano i słysząc że lecimy do Indii ( nasłuchałem się, że jestem szaleńcem, że gdzie na wakacje do Indii, że ona blondynka i niebezpiecznie tam ... ) koniec końców dała się przekonać, a ja zdążyłem kupić bilety poprzez ebookers :) Natychmiastowo przyszły etixy więc lecimy do Indii !!

Oczywiście przed takim wyjazdem zaczęly się przygotowania, z pomocą przyszedł poradnik Lonely Planet oraz relację zagranicznych backpackerów, dzięki czemu udało się skonstruować plan wyjazdu :
8.10.2013 Warszawa - Zurich
9.10.2013 Zurich - Bombay
25.10. GOA - Bombay
26.10 Bombay - Zurich
26.10 Zurich - Warszawa

Image

W Bombaju będziemy 4dni, następnie udamy się pociągiem do GOA, a dokładniej Candolim, tam spędzimy parę dni i wyruszmy na Palolem. W Bombaju spędzimy dość aktywnie czas i zobaczymy większość z atrakcji oraz wyspę Elephanta... Plan ten później w dość nieznaczny sposób uległ zmianiom, gdyż większości hoteli nie mieliśmy porezerwowanych, tylko na start hotel Residency w centrum turystycznej cześci Bombaju oraz 3dni w hotelu 5* Country Inn w Candolim... Pozostałe 10dni było wolne od rezerwacji i liczyliśmy na moją moc w negocjacjach z lokalesami :)

Niesamowicie cieszyło nas, iż promo obowiązywało także na przelot z GOA do Bombaju, dzięki czemu oszczędzaliśmy cały dzień na podróż pociągiem w dzień powrotu :)

No tak, etixy są, plan wyjazdu jest, nastawienie pozytywne także ale jak to z tymi szczepieniami? Kupiliśmy Malarone i na tym skończyliśmy :) Aczkolwiek, nikogo nie zachęcam do omijania szczepień, gdyż te są wydatkiem można powiedzieć jednorazowym, a później na parę ładnych lat mamy z głowy problem. My wszystkie podstawowe mieliśmy zrobione, a fakt, że w Indiach nie ma wymaganych szczepień zadecydował o rozsądku zostawieniu kasy w portfelu a nie cudowaniu i wybieraniu różnych chorób, na które można było by się zaszczepić.

Oczywiście w między czasie przed wylotem trwały przygotowania zakupowe na rzeczy niezbędnie przydatne dla takiego wyjazdu ale i kierunku. Kupiliśmy porządny plecak turystyczny, do którego zapakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, oraz 2 duże walizki ( które jako bagaż rejestrowany mieliśmy w cenie ) które miały na celu zabrać z Indii przeróżne pamiątki, przyprawy ... Innym zakupem, który później okazał się niesamowicie przydatny była porządna latarka, która uratowała nam parę razy tyłek w ciemnościach na plażach GOA jak i dworcach PKP :)

Nastał ten dzień, w końcu lecimy!! żyjemy na-codzień w woj. dolnośląskim, także musimy dostać się jakoś do Warszawy. Tutaj znowu f4f i promocja na bilety polskiego busa :) Za łączną kwotę mamy 4zł wydane i bilety dla 2os w 2str YEAH!

Z wrocławia wyjechaliśmy o godz. 7:00 a w Warszawie byliśmy o godz 12:50, czyli dużo dużo szybciej niż zaplanowany wylot na godz. 19:45.

Chcieliśmy na spokojnie zjeść, odwiedzić znajomych w Warszawie i bez żadnego pośpiechu udać się na lotnisko Chopina.

Będąc już we właściwym terminalu i przy odprawie, nadaliśmy bezpośrednio z WAW do BOM bagaże rejestrowane, a z naszymi plecaczkami wypakowanymi po brzegi udaliśmy się dalej.

Bez jakichkolwiek opóźnień wyruszyliśmy do Zurychu, tam niestety czekała nas nocka na lotnisku, ponieważ drugi lot był o godz. 9:45. Niestety ceny hoteli zabójcze sprawiły, że spanie na fotelach będzie musem ( ceny za nocleg w hotelu dla 2os to ~500pln, natomiast na lotnisku, specjalne "loże" i pomieszczenia w których można przenocować są nieznacznie tańsze, bo 300 pln :) - powiedzieliśmy dziękuje )

Po wylądowaniu w Zurychu, doznałem szoku, gdyż lotnisko jest naprawdę spore i trzeba dużo czasu spędzić na jego całe zwiedzenie. Ja miałem problemy aby usnąć, więc troszkę pochodziłem i pozwiedzałem :) Gdy już w końcu udałem się spokojnie spać, podjechał "czarny" Pan, który uprzykrzył nam nocny sen... zaczął świrować i myć wielką maszyną podłogi koło nas, a maszyna ta wydobywała z siebie taki okrutny dźwięk, że odechciewało się wszystkiego. Mówię sobie nie no masakra jakaś. Na domiar złego, facet czyścił te podłogi godzinę :) W końcu pojechał, idziemy spać. Nagle czuje w nocy, że zamarzam! OJ jak tu zimno! WTF!? "Czarny" pewnie ustawił na minimum temp - klime ... Trzeba było się ewakuować z godnej miejscówki i znaleźć coś innego. Tak pół przytomni poszliśmy w poszukiwaniu spania. Rano budząc się, byliśmy dość głodni, poszukiwania na terminalu żarcia i szok, w "najtańszej" knajpce - 60zł :( nic nie będziemy głodni przecież lecieć - mus to mus.

Oczywiście zaczęła się zaraz odprawa i mogliśmy ustawić się przy gate'ach. Żeby jednak się tam dostać należało przejechać się kolejką z jednego terminala do drugiego.

Image

Planowo o godz. 19:45 polecieliśmy. Samolot 50% zapełniony. Totalny luz. Obsługa SWISSA na wzorowym poziomie. TOTALNY LUX moi drodzy!! Do tego Airbus a333 i w mi to graj :) Na pokładzie samolotu żarełko 2x - śniadanko i lunch. Wszystko świeże i dość smaczne. Oczywiście alkohol w cenie, także po różną whiskey, po wino i ich dowolną ilość można było kosztować. Dodatkowo rewelacyjny system rozrywki, od przeróżnej muzyki, po filmy, kamerki z mapką gdzie jestesmy i wiele wiele innych.

21:30 - jesteśmy nad Bombajem, z okien samolotu widzimy niesamowicie duże slumsy, a podejście do lądowania odbywa się nad ich budami - niesamowite widoki !!

21:40 - Welcome to India, here everything is possible :)

Przejście przez bramki, odbiór bagaży wszystko bez najmniejszych problemów.

Rozpocząłem szukanie prepaid taxi, gdyż wyczytałem, że taxiarze lubią turystów dość mocno naciągnąć, a podróż z tajemniczym typem po nocach może także źle się dla nas skończyć. No dobra, jest prepaid taxi, biorę u gościa taxi, ale woła mnie Marta i mówi, ej tam też są prepaid taxi ... Zdziwiłem się i zacząłem rozglądać, wszędzie stanowiska prepaid taxi, coś tu nie tak więc ... Okazało się, że są to prywatne firemki, a nie państwowa, która jest domyślną i jedyną ze z góry ustalonym cennikiem za przejazd, ale sięgam po księgę Lonely Planet w celu weryfikacji i udaję mi się znaleźć ten właściwy państwowy. Płacę jakieś groszę ( nie pamiętam ile, przepraszam ) za dojazd z lotniska w rejon Gateway of India - Colaba. Otrzymuje numerek, z którym po wyjściu z lotniska należy przekazać do "państwowej taksówki".

Równolegle szukaliśmy też kantoru do wymiany pieniędzy, ponieważ jak całą podróż, zakup potrzebnych rzeczy itp miałym w małym paluszku i wszystko było zaplanowane, tak zapomniałem o trywialnej rzeczy, czyli gdzie korzystnie i bezpiecznie zamienić pieniądze w Indiach. W związku z czym musiałem dokonać wymiany na lotnisku, gdzie mnie trochę skrojono na prowizji, ale byłem pewny oryg. rupii indyjskich, a nie falsyfikatów - a tutaj jeszcze na początku wyjazdu miałem w głowie ciągłe krętactwo hindusów oraz potencjalne niebezpieczeństwo które czaiło się na ulicach Bombaju - w dalszej relacji jak się okaże zupełnie niepotrzebnie :)

To be continued ... next Bombaj!! :)Zaraz po wyjściu z lotniska napotkaliśmy różnej maści "nagabywaczy" którzy chcieli nas musowo wciągnąc do swojej taxi i zawieźć w docelowe miejsce. My jednak mając w rękach magiczny bilecik wydany z pktu prepaid taxi, udaliśmy się gdzie stały "państwowe" taxi. Przekazaliśmy bilecik, Pan zapakował nasze walizki na dach żółto czarnej taksówki i zapakowaliśmy nasze polskie tyłki do środka. W środku żar, mimo iż jest godzina 22:30, w Zurichu jeszcze nie dawno był atak chłodu, deszczu, a tutaj mamy coś czego oczekiwaliśmy i mimo kończącej się dopiero pory deszczowej mówimy sobie, że jest ok! Oczywiście można było skorzystać z AC Taxi, ale wybraliśmy tańszą opcję, a głównie dlatego, że hindusi wielbią AC i często ustawiają ją na minimum, przez co można szybko nabawić się choróbska.

Jechaliśmy dobre 30-40min ok 25km z lotniska do Colaby gdzie był nasz hotel. Takiego chaosu na drogach nigdzie wcześniej jeszcze nie widziałem, Egipt, Maroko i inne kraje afryki wymiękają !! :) My na szczęście nie...

Jadąc widzimy na około panującą wszech obecnie biede, ludzie leża goli na ulicach przy krawężnikach, obok nich multum aut jadących do domu, do pracy ... Szok! Spodziewaliśmy się kolosalnych różnic pomiędzy naszą kulturą a ich, lecz widok tej nocy wywarł na nas niesamowity wpływ, który mogę powiedzieć rzetelnie pozostał w nas do teraz.

Dotarliśmy pod hotel. Hotel bardzo skromny jak na 4*, lecz wszystko w nim czyściutkie, czego oczekiwaliśmy przede wszystkim od hotelu w Bombaju, aby nie zastać nory zabitej dechami, gdzie po męczącej 2 dniowej podróży do Indii przyjdzie nam spędzić 4dni.

Poszliśmy od razu spać i rano wcześnie o 9:00 wstajemy ( różnica czasu duża, więc czujemy się nadal styrani ). W hotelu śniadanko, bez szału, ale można smacznie zjeść i udać się na zwiedzanie okolic.

Wychodzimy z hotelu, a tam żar, ciepełko - super ! :) Lecz naokoło specyficzny zapach, tłum ludzi i krowy na ulicach ! Jeszcze raz z uśmiechem mówimy - welcome India.

Image

Image

Image

Image

Z hotelu mamy blisko do Bramy Indii max 1km, głównej atrakcji Bombaju, gdzie parę lat temu były zamachy terrorystyczne i wiele osób zgineło poprzez wybuch bomby w Taj Mahal Hotel 5*. Idziemy z hotelu ku południu - Bramie Indii.

Na zdjeciu poniżej widzimy, strefę, do której taxi mogę dojechać najdalej, dalej są bramki, skanowanie torebek itp... i jesteśmy przy bramie Indii

Image

Image

Image

Odbijamy w bok i kierujemy się w stronę Colaby, gdzie jest plaża publiczna, jedna z najbardziej zanieczyszonych plaż na świecie, a ponadto występuje tam maść różnych sklepów po lacoste, bentley, armani itp ...

Image

Kolejnego dnia, zaliczając śniadanko udajemy się na zwiedzanie m.in Crawford Martek czyli największy w Bombaju uliczny stragan na której można kupić różne owoce, przyprawy ale także i zwierzęta ... :)

Po wyjściu z hotelu kierujemy się w przeciwnym kierunku w stosunku do połozenia Bramy Indii i idziemy na północ

Po drodze jest Victoria Station - ciekawostka, bywają dni w których w ciągu 24h przewija się przez stację ponad 30mln ludzi :)

Tłok niesamowity

Image

Image

Image

Ok 1km dalej miłej przepychanki się zagęszczonymi ulicami i chodnikami Bombaju - Crawford Market

Image

Image

Image

Po eksploracji i spróbowaniu specyfików różnej maści w postaci owoców nigdy dotąd nie widzianych w Europie, idziemy dalej.

Szkoła, przerwa i widać, że już zaczynają chłopaki się zbierać i grać w narodowy sport - krykieta :) chcieli mnie ściągnąć, żebym zagrał, ale spieszyło nam się móc wykorzystać aktywnie i zobaczyć jak najwięcej tego dnia :)

Image

Zgłodnieliśmy, więc lokalne jedzonko na ulicy i tutaj szczera rekomendacja dla wszystkich !! niczego się nie obawiajcie, jedzenie wygląda na totalnie brudne i potecjalnie niebezpieczne dla naszych żąłądków, lecz nie ma problemu z wariacjami i wszystko jest super smaczne i do tego prawie za darmo :) za wielką bułę z panierowanym ziemniakiem, sosem chilli płaciliśmy z 20gr? :)

Image

Mumbai Library

Image

Muzeum Gandhiego, które jest przeolbrzymie, niestety nie mieliśmy czasu na odwiedzenie w środku, pozatym koszt wejściówki jakoś 15zł co jest kosmosem jak na Indie skutecznie nas od tego odciągnął ( a przede wszystkim fanatykami muzeów to my nie jesteśmy ). Oczywiście cena ta jest dla turystów, bo lokalesi mają za free bądź 10 rupii :)

Image

Szybko zrobiło się ciemno, więc aparat poszedł w odstawkę i zobaczyliśmy pobliskie slumsy, następnie zwiedziliśmy parę sklepików.

Kolejnego dnia udaliśmy się z samego rana na podróż na wyspę Elephanta, która ma różnej maści świątyń, grot z bóstwami Hindi. Sama podróż przebiega bardzo sprawnie, gdyż bierzemy z hotelu taxi ( płacimy 10rupii czyli 50gr :) ) za podróż 1km od hotelu pod Bramę Indii, tam już są stateczki, które zabierają chętnych na Elephantę, za "lux łajbę" niczym nie różniącą się od ekono, chyba tylko ceną :) płaciliśmy 40rupii na os. w 2str czyli 2zł :). Stateczek płynie godzinkę i docieramy na wyspę.

Image
Image

Bardzo, ale to bardzo dużych żyjących na wyspie małp! Na początku były dla nas nie lada aktracją, lecz widząc to na co te małpy sobie pozwalają i jak mogą być niebezpieczne, dalej trzymaliśmy się od nich jak najdalej. Na wyspie żyje gang małp, który sukcesywnie okrada lokalne sklepy, wchodzą i dosłownie płądrują co się da :) Podczas tej wycieczki widziałem raz jak małpa zwinęła aparat jednemu Niemcowi :) poza tym wyciągały z kieszenie żarcie jeśli takie było i atakowały dzieci jeśli te miały picie ew. coś kąsiły ...

Image

Tutaj właśnie ukradła soczek Cappy dziecku

Image

Same świątynie i groty jakiegoś szału nie robią, ale sama wycieczka, płynięciem kuterkiem, małpy, roślinność, no i koszty sprawiają, że jest to must see i będąc w Bombaju warto się wybrać na taką 4-5h wycieczkę

Image

Image

Image

Image

Image

Wracając w stronę Bramy Indii i kończąc wycieczkę zaczęło lać niesamowicie, prawdziwa ulewa azjatycka, dosłownie wszystko w przeciągu 5min zalane :)

Niestety przy Bramie Indii spotkała nas jedyna w Indniach próba krętactwa i oszustwa. Ja stałem i fotografowałem krajobrazy, a nagle moją Martę atakuje nagabywaczka, zakłada jej różne kwiatki i tam ją czaruje. Ja krzyczę z daleka, żeby odeszła i oddała jej to. Lecz nagabywaczka swoje i dalej ją maltertuje, podchodzę więc i mówie wprost - thanks ... lecz ta dalej swoje. Po 5min opowieści, przytacza ona historyjke w której mówi, że jest uprowadzona, pracuje dla ludzi którym daje haracz, ma 3 dzieci, które nie mają co jeść bo bossowie zabierają jej całe pieniądze i prosi nas o to żebyśmy jej kupili mleko dla dzieci. Ja od razu odpowiadam nie! Marta za to jak to kobieta się rozpływa i prosi mnie abyśmy jej pomogli. Mówie ok, wyciągam 100rupii przekazuję jej a ta mówi, że nie może przyjąć kasy bo jej zaraz zabiorą, zaczynam w to wierzyć. Nagabywaczka mówi, że nieopodal jest sklep i żebyśmy podeszli z nią jej kupić mleko. Wyczułem podstęp i mówie Marcie, że podejdziemy do sklepu, dostanie w łeb, okradną nas i tak to się skończy, ale mimo wszystko zaryzykowaliśmy w łeb niedostaliśmy za to sklepikarz wraz z nagabywaczką mając ukręcony interes, podają nam mleko w proszku nestle które bagatela kosztuje 800rupii co na Indie jest ceną wręcz horrendalną i niektórzy przez pare miesięcy tyle nie zarabiają :)
Krzyknąłem w stronę oszutstów teraz już dosadnie i szybko się stamtąd ewakuowaliśmy :)

Udaliśmy się w stronę Leopold Cafe, jednej z najbardziej znanych knajpek w Bombaju dla turystów ale i dla modnej i nowoczesnej młodzieży. Tutat też można spotkać gwiazdy kina Bollywood. Widzimy młodzież która odchodzi od standarów i dziewczyny piękne poubierane np w jeansach :D Należy dodać, iż po Taj Mahal hotel zamachach, ucierpiała także owa restauracja, w której był zamach terrotystyczny i od tej pory na wejściu do niej stoją strażnicy, którzy wertują torby i wszystkich podejrzanych zatrzymują i nawet do środka nie wpuszczają ... W środku oczywiście większość Europy i Ameryki, ceny horrendalne - lecz jedzenie wyśmienite :)

Dalej kierujemy się w stronę największego parku w centrum Bombaju

Image

Image

Image


Najedzeni po żarciu z Leopold Cafe i już dośc zmęczeni zaczynamy myśleć nad dalszą podróża czyli stanu GOA - plaże upragnione przez nas, a w szczególności Martę :)

W Polsce poprzez serwis cleartrip rezerwowaliśmy bilety na pociąg, rezerwacja na ok 5tyg przez wyjazdem okazała się błędem i za późno jej zrealizowanie spowodowało, że w PL mielismy listę rezerwową i numer kolejno 6-7. Każdy na forach mówił, że no problem, że będąc nawet 200 na liście rezerwowej skuteczne jest z otrzymaniem biletu, Indie zweryfikowały wszystko i na 2dni przed wyjazdem z Bombaju okazuje się, że biletów nie dostaniemy, bo w między czasie jest święto i dużo ludzi wybiera się na GOA je celebrować. No to świetnie :| Pora szukać alternatywy, loty drogie, pociąg niedostępny, lecz jak to w Indiach bywa, zaczepia nas jakiś nagabywacz i mówi czy mamy z czymś problem w Indiach bo jak coś to pomoże :) my mówimy o histori wyżej i on mówi, że no problem, wszystko się da. Prowadzi nas przeze miasto z 1km mówiąc, że jego "majfrend" ma office państwowy i pomaga turystom. Znowu myślimy przekręt, no ale nie mamy wyjścia, trzeba się dostać przecież na GOA. Docieramy do office i tam siedzi facet, wentylatory na suficie, upał okrutny, scena jak z filmów :) mówi co jest i z czym problem bo on wszystko może, mówimy że biletu nie mamy, opłaciliśmy rezerwację i jesteśmy na liście rezerwowej. Ten się zaśmiał ,wykonał telefon i mówi że bilet ma dla nas :D my w szoku, gościu udostępnia nam komputer i mówi wejdźcie na cleartrip i odwołajcie żeby nastąpił zwrot kasy na konto ( zorientowany typ btw :) ). Ale ja mówie, że hola, gdzie ten bilet jest, nawet za niego nie zapłaciłem przecież jeszcze. Gościu wykonał parę telefonów, w międzyczasie tekst czy chcemy coś do picia bo upał był niesamowity, mówi o wodzie lecz my nie, jeszcze jakiś syf będzie to lepie zrezygnować i spokojnie czekać, lecz gościu może Cola i nam proponuje to jednak my wymiękamy i ok! Pobiegł jeden z jego nagabywaczy do sklepu i przynosi nam Colę za free, mówimy nie no coś nie tak :) Nagle nagabywacz który wyszedł, zaczyna bójkę z lokalesami, którzy jak się później okazują podelagają gościowi z biura. My przerażeni, bo akcja niesamowita, bardzo niebezpiecznie, my w środku office a na ulicy się piorą. Szef biura widząc co się dzieje wychodzi i wrzaskiem wszystkich uspokaja, wszyscy skuleni wchodzą do office, my jeszcze bardziej skuci ... zaczynają krzyczeć, facet dopina swego i potulnie podwijają ogon i wychodzą. Mówimy dobra Pan ile kasy za bilet bo musimy iśc, on cena dużo bo 1500rupii za 3 class AC, w PL wyszło mnie 250rupii lecz tych bietów nie ma i zmuszeni jesteśmy płacić. Zapłaciliśmy 50% i następnego dnia mieliśmy zgłosić się do niego po odbiór biletów i dopłatę drugich 50% kwoty. Ok zadowoleni wychodzimy i dosłownie stryrani całym dniem udajemy się do hotelu, Wróciliśmy do hotelu i recepcjonista do nas zagadał, opowiedzieliśmy mu całą historię tego dnia a on w śmiech, mówi, że to żaden wał ten travel office, że rzeczywiście jest to Państwowe, lecz szef biura jest pośrednikiem i ściąga za fatygę niemałą kasę więc nie dziwi fakt darmowej COLI :D Recepcjonista powiedział, że załatwi nam sam bilety bo jego majfrend i się zaczyna ... :D mówiy żebyśmy poszli się ogarnąć do pokoju bo jego kolega podjedzie za 1h z biletami :) tak się rzeczywiście dzieje i mamy oryg bilety na pociąg tylko że nie za 2dni lecz już jutro lecz cena 750rupii ... nic troszkę taniej wyjdzie mimo iż w officie zostawiliśmy już 50% kwoty, no ale nie mamy wyjścia i Polak mądry po szkodzie. Wracamy pakujemy się i szykujemy na jutrzejszą wyprawę.

Z samego rana wstajemy bo o 7:00 jest wyjazd pociągu, tak niestety ale i stety, jedzie on 11h i to przez cały dzień. Cieszymy się, że za dnia bezpieczniej i wogole, bo w nocy to lekko mieliśmy obawy.

Docieramy taxi z hotelu pod dworzec Victoria Station i szukamy naszego stanowiska z którego odjeżdzamy. Sama Victoria może nie przepotężna, ale ilość ludzi i tego co się dzieje sprawiają, że ciężko się porządnie skupić :)

Smród, szczurów, agresywnych ptaków, któe latały jak nasterowane i miały czerwone oczy ( tak jadły też zdechłe szczury ). Docieramy do naszego pociągu i czekamy na jego otwarcie aby się rozlokować. Stoimy jak wryci, naokoło atmosfera nieciekawa, naszczęście już się zrobiło w miarę jasno i obok nasz przyszli Amerykanie, można ochłonąć :) Paredziesiąt minut przed wyjazdem planowanym, otwierają pocia i wbijamy się do środka.

Image

Image

Image

W środku elegancko, pościel koce, mieliśmy klasę 3ac w związku z czym dość mroźno ( Później już przeokrtunie, siedziliśmy w bluzach i przykryci kocami tak dawała klima :) )

Do bodajże 5 pierwszych stacji siedzieliśmy sami, później dosiadła sie do nas rodzinka nowobogackich hindusów, którzy jechali do rodziny przed stanem GOA.

Patrzymy do tył, slumsy Bombaju i już zaczynamy tęsknić za tym miastem, które zapadnie w naszym pamięciach pewnie już do końca życia. takich kontrastów, przygód, historii, zabytków, kultury, ludzi w ciągu 3dni nie spotkaliśmy jeszcze nigdzie na świecie. Jesteśmy oczarowani i wręcz zaksoczeni, że w porównaniu do różnej maści relacji jest lepiej niż się spodziewaliśmy ( może dobrze, że byliśmy negatywnie nastawieni bo to zaowocowało )

Next GOA!! to be continued :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

poszuktu 11 lutego 2014 09:20 Odpowiedz
Fajna relacja :) czekam na więcej :)
becool 11 lutego 2014 09:53 Odpowiedz
ciekawie się zapowiada:) również czekam na więcej!
cavani 12 lutego 2014 09:40 Odpowiedz
Geffer, to jest po prostu hit! Jestem pod wrażeniem.
xxrobson 12 lutego 2014 12:18 Odpowiedz
Świetnie się to czyta! Podziwiam, że masz jeszcze czas, żeby wszystko tak sprawnie ująć w słowa :shock:
olir1987 12 lutego 2014 14:14 Odpowiedz
bardzo fajna relacja!!!! lekko się czyta;)
gaszpar 2 marca 2014 23:44 Odpowiedz
Czekamy na Goa :)Fajna relacja.
geffer 3 marca 2014 10:33 Odpowiedz
dzięki bardzo wszystkim za ciepłe słowa :)lada dzień kolejna (grubbba ) część relacji :D
fasolka170 3 marca 2014 18:39 Odpowiedz
Czekam na dalszy ciąg. Super relacja, aż chce się samemu wyjechać.
refiko 3 marca 2014 19:10 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja, czekam na więcej...
cerassus 27 kwietnia 2014 22:02 Odpowiedz
A ja zamiast zdjęć/fotorelacji chciałbym pokazać 4-minutowy film z wyprawy do Indii między 13.02 a 1.03.2014, wszystko dzięki Fly4Free ;)Podróż odbyliśmy na trasie Poznań-Berlin-Geneva-Amman-Bombaj-Jaipur-Agra-Delhi-Goa-Bombaj-Amman-Berlin-Poznań ;)Zapraszam do oglądania relacji na YT -> https://www.youtube.com/watch?v=5Zkn4Vulo3k
lukas63 27 kwietnia 2014 23:54 Odpowiedz
super relacja - zmniejsz tylko pierwsze zdjęcie, bo rozjeżdża się cały temat i tekst
vanessa 9 lipca 2014 17:52 Odpowiedz
Jest szansa na relacje z GOA? Czekamy:)
prastarzec 9 lipca 2014 18:42 Odpowiedz
zapraszam na relację z Indii i Bangladeszuhttp://przedsiebie.geoblog.pl/podroz/14 ... adesz-2010
zorro36 9 lipca 2014 18:43 Odpowiedz
Czadowa relacja,czekam na więcej z niecierpliwością :).